Informacje

avatar

Autochton
z miasta Kraków
5727.71 km wszystkie kilometry
629.91 km (11.00%) w terenie
14d 07h 01m czas na rowerze
16.14 km/h avg

Szukaj



baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Znajomi


Welcome to Lebanon

Moje rowery


Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

Małopolskie

Dystans całkowity:3283.04 km (w terenie 168.00 km; 5.12%)
Czas w ruchu:178:44
Średnia prędkość:18.23 km/h
Maksymalna prędkość:65.00 km/h
Suma podjazdów:7166 m
Suma kalorii:17602 kcal
Liczba aktywności:74
Średnio na aktywność:44.37 km i 2h 26m
Więcej statystyk

Tyniec i okolice

Sobota, 29 października 2011 | dodano:29.10.2011 | linkuj | komentarze(10)
Kategoria Małopolskie
  d a n e  w y j a z d u
30.11 km
0.00 km teren
01:52 h
16.13 km/h
32.00 vmax
204 m <
Jako że pogoda do niczego się dziś nie nadawała, a wczorajsza masa krytyczna narobiła mi smaków na rower, to i postanowiłem się ruszyć. Wczoraj złapałem gumę, jakoś przed masą udało mi się skleić dętkę, ale po powrocie do domu powietrze zeszło w najlepsze. Dętka nie typowa, bo ze środkiem uszczelniającym przebite miejsce. Fajny wynalazek, bo jak trzeba to się na czymś takim do domu wróci, problem jednak z klejeniem takiej dętki łatką. Po napompowaniu koła ciśnienie na nowo wyciska tenże specyfik i łatka traci szczelność. Może miałem pecha nie wiem. Miał ktoś podobne przygody z takim sprzętem?

W każdym razie około południa wybrałem się na spacer po Podgórzu, zakupiłem nową dętkę gdyż ponowne próby klejenia nie przynosiły efektów. Po szybkim montażu i posiłku wsiadłem na rower. Bez większych ceregieli ruszyłem w kierunku Tyńca nadwiślańską trasą. Mgliście i chłodnawo, ale na rower idealnie.

Wawel © autochton

Trasa tyniecka częściowo jest zamknięta ze względu na remont wałów, na szczęście wyznaczono przyjemny objazd dla rowerzystów, którym dostajemy się z powrotem na trasę rowerową.

Po dotarciu pod klasztor postanowiłem pojechać dalej i nawet zahaczyć o Skawinę. Niestety robiło się coraz chłodniej i w brzuchu zaczęło burczeć zatem zdecydował powrócić.

Klasztor w Tyńcu © autochton

Kawałek za klasztorem zobaczyć można elegancko wyremontowany fragment wału, którego korona jest idealnie wypłaszczona i utwardzona, w sam raz do jazdy. Myślałem przez chwilę, że będzie to kontynuacja trasy rowerowej, ale z tego co widzę zasiano tam świeżą trawę więc na asfaltowanie się nie zapowiada, może to i dobrze.

Wyremontowane wały nad Wisłą © autochton

Powrót raczej żwawy, ze względu na głód. W domu pizza i piwko :) Dobrej nocy!


Pozdrowienia z Macedonii

Poniedziałek, 25 lipca 2011 | dodano:25.07.2011 | linkuj | komentarze(7)
Kategoria Małopolskie
  d a n e  w y j a z d u
65.00 km
0.00 km teren
05:00 h
13.00 km/h
0.00 vmax
m <
Zawialo mnie do Macedonii, nie chce walczyc z polskimi znakami wiec lietrowki poprawie po powrocie :) Tymczasem wrzucam zalegle krakowskie dystanse. Po powrocie do domu kilka maych, aczkolwiek sympatycznych relacji rowerowych ze Skopje oraz blizszych i dalszych zamieszcze. Pozdrawiam i zycze takiej pogody jak u nas na poludniu :)

Tyniec dla zasady!

Czwartek, 23 czerwca 2011 | dodano:23.06.2011 | linkuj | komentarze(7)
Kategoria Małopolskie
  d a n e  w y j a z d u
29.72 km
0.00 km teren
01:21 h
22.01 km/h
34.00 vmax
113 m <
Aby nie wypaść całkowicie z obiegu postanowiłem wybrać się rekreacyjnie do Tyńca. Narzuciłem sobie nieco szybsze tempo, jak na moje warunki, żeby nieco wypocić organizm.

Informuję zainteresowanych, że przejazd pod mostem Dębnickim od strony Mangi jest niemożliwy. Trwają przygotowania do koncertu, rozkładana jest scena itp. Trzeba zasuwać naokoło..

Pogoda ładna, szybko obróciłem i wylądowałem na hacjendzie.


Pytaj gdzie nie byłem?

Wtorek, 14 czerwca 2011 | dodano:16.06.2011 | linkuj | komentarze(7)
Kategoria Małopolskie
  d a n e  w y j a z d u
43.18 km
3.50 km teren
02:31 h
17.16 km/h
35.00 vmax
107 m <
Moja ostatnia przejażdżka należy do serii, "pytaj gdzie mnie nie było". Początkowo miałem zaliczyć małą rundkę rowerem, żeby przetestować nową zabawkę, a skończyło się jeżdżeniem tam i z powrotem oraz nabiciem miłego dystansu.

Nabyłem w weekend zabaweczkę firmy Garmin, nieco bardziej rozbudowany licznik o nazwie edge 500. Chciałem dysponować czymś małym co zapisze moje trasy i wypluje dane dotyczące przejechanego dystansu. Nie zależało mi szczególnie na mapach zwłaszcza, że w razie draki brat posiada Garmina Vistę i jak się da to użyczy.

Nowa zabawka © autochton

Tak czy siak pokręciłem się nieco rekreacyjnie, zdjęć dużo nie zdjąłem bo oczywiście baterie odmówiły posłuszeństwa. Po odbębnieniu kawałka przejazdu wybrałem się po Anetę do pracy.

Kierunek Łęg! © autochton

Mój ulubiony fragment przejazdu przez lasek © autochton

W międzyczasie zadzwonił szanowny kolega Bizon i zaprosił nas na piwko wieczorne w jego zaciszu domowym. Podzieliliśmy się zatem na dwa obozy, rowerowy i tramwajowy. Aneta tramwajem, ja rowerem i tak oto wylądowaliśmy u Bizona z kurtuazyjną wizytą i truskawkami.

Powrót wieczorem, na początku w okolicy M1 panował nieprzyjemny chłód, ale po dostaniu się nad Wisłę zrobiło się bardzo przyjemnie. Skoszona tam trawa oddawała nagromadzone w ciągu dnia ciepło, no i ten zapach siana :)


Tyniecko, dostojnie i słonecznie

Niedziela, 29 maja 2011 | dodano:30.05.2011 | linkuj | komentarze(7)
Kategoria Małopolskie
  d a n e  w y j a z d u
35.00 km
0.00 km teren
02:20 h
15.00 km/h
0.00 vmax
m <
Po ostatnim kręceniu się po mieście, którego było sporo, a wspominać nie było warto o nim na blogu, czas było choć troszkę dalej pojechać. Jechała ze mną Aneta, która to, jak sama twierdzi, od 15 lat nie siedziała na rowerze. Choć na początku z lekkimi oporami w końcu się przełamała i całkiem sprawnie wypadła nam wycieczka do Tyńca. Pogoda dopisała, zatem i ruch na trasie tynieckiej był spory.

Na miejscu ładne widoczki i łyk zimnego napoju.

Widoki tynieckie © autochton



Dziedziniec opactwa w Tyńcu © autochton

Po odpoczynku ruszyliśmy do Krakowa oczywiście powolnym dostojnym tempem :) Nagłe wyjście z czterech ścian na słońce zaowocowało czerwoną nieregularną opalenizną i pieczeniem obecnym do teraz. Tymczasem przygotowuję się logistycznie na "Meeting u Niezależnych Krokodyli" :] Muszę jakoś ogarnąć problem transportu z rowerem do Radziechów przez Bielsko. Wstępnie postanowiłem podjechać pociągiem do Oświęcimia, tam obrać kierunek na Bielsko i potem to już prawie w domu. Bielsko pojawia się na szlaku gdyż muszę odebrać tam kilka małych akcesoriów przydatnych każdemu rowerzyście :] Z Krakowa rowerem nie pojadę bo kondycja nie ta! :P

Spacer niedzielny

Niedziela, 10 kwietnia 2011 | dodano:10.04.2011 | linkuj | komentarze(7)
Kategoria Małopolskie
  d a n e  w y j a z d u
15.00 km
2.00 km teren
01:10 h
12.86 km/h
0.00 vmax
m <
Inaczej jak spacerem niedzielnym dzisiejszego wypadu nazwać nie można. Umówiłem się z bratem i Krzyśkiem, czyli nocną ekipą jeździecką, pod kładką rowerową. Oczekiwanie wydłużało się, dostałem telefon, że brat złapał kapcia i stacjonują na pobliskiej stacji benzynowej. Pojechałem zatem im naprzeciw i tym oto sposobem asystowałem przy wyciąganiu kolców z opony :]

W oczekiwaniu pod kładką, pogoda zachęcająca © autochton


Operacja © autochton


Kolec w koło kole © autochton

Użyliśmy ostatniej łatki, wszystkie zapasy dętkowe się już skończyły, ale niezrażeni poszliśmy w las. Na miejscu, koło Szyzko-Bohusza, oczekiwał Rożi i jego zakupiona niedawno maszyna zjazdowa KTM. Elegeancki ładny rowerek, ale to już nie MTB, ani też enduro, tylko wsiadać i jechać z górki.

Dotarliśmy na miejsce do krótkiej trasy z paroma hopami i chłopaki testowali swoje umiejętności. Szczerze, żaden z nas nigdy takimi rzeczami się nie zajmował, ostatnio postanowiliśmy w ramach przełamywania się praktykować skakanie, czasem taka umiejętność na szlaku bywa pomocna. Zjechałem parę razy, dość zachowawczo, na rowerze brata i raz na KTM'ie Rożiego. Przyznam, że maszyna sama się rwie do jazdy i nie trzeba jej specjalnie rozpędzać. Niesamowite wrażenie. Fajna maszynka, ale ja ciężej jak enduro mierzyć nie chcę.

W Lasku Wolskim © autochton

Po paru fotach i zjedzonej paczce hitów, powróciliśmy w domowe ostępy. Przejażdżka super, szkoda jednak, że nie mam zdjęć od Krzyśka z dzisiejszego dnia, gdyż aparat ma solidny, a i kilka ładnych zdjęć dało się uchwycić.

Nocny Kraków

Sobota, 9 kwietnia 2011 | dodano:10.04.2011 | linkuj | komentarze(2)
Kategoria Małopolskie
  d a n e  w y j a z d u
35.00 km
1.50 km teren
02:30 h
14.00 km/h
0.00 vmax
m <
Sobota jeśli chodzi o rowery była bardzo udanym dla mnie dniem. Po południu wybrałem się do Nowej Huty, odwiedzić leżącą w szpitalu Skopjankę i dowieźć jej nieco słodkich napoi i co by się jej czas nie dłużył, zabawić rozmową.

Jadąc do Nowej Huty obrałem nieco okrężną, ale za to spokojniejszą trasę. Pojechałem przez Dąbie, Niepołomską dalej Ciepłowniczą i Niepokalanej Marii Panny. Co prawda mogłem sobie pojechać skrótem przez las, ale że dawno w okolicy nie byłem ubzdurało mi się, że jednak będzie szybciej asfaltem. Nic to, z Longinusa Podbipięty skręciłem w Klasztorną i niemal cały czas prosto poza jednym skrętem w prawo dojechałem pod Kombinat, w którego okolicy znajduje się lecznica dla ludzi. Całkiem ładne miejsce i rzecz trzeba, że personel również miły.

Po krótkim posiedzeniu wróciłem na Podgórze (tak, moja lokalizacja pierwotna się zmieniła), tym razem jadąc przez Plac Centralny Aleją Jana Pawła II i Aleją Pokoju. Na Alei Pokoju tuż obok mieszkania mego, złapałem gumę. Szybka wymiana dętki pod moim ulubionym lokalnym sklepikiem rowerowym, w którym to ostatnio kupiłem oświetlenie do roweru za jedyne 25 złotych wraz z bateriami, które były w zestawie. Później już bez przygód wróciłem do bazy. Żałowałem jedynie, że nie zabrałem aparatu.

Długo na bazie nie przesiedziałem, bo zadzwonił brat Tomek z propozycją wypadu na miasto z rowerami. Dołączył do nas Krzysiek, spotkaliśmy się pod Fabryką przy ulicy Zabłocie i ruszyliśmy uzbrojeni w statyw i aparat pod Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie, po angielsku też MOCAK. Nie wiem skąd ten pomysł, ale skrót instytucji jest już od angielskiego Museum of Contemporary Art in Krakow. Mniejsza z tym, tam zrobiliśmy parę zdjęć bawiąc się latarkami. Raz prawie interweniowała ochrona gdyż brat starał się stworzyć napis latarką przy długim czasie naświetlania i wyglądało to trochę jakby malował sprejem po ścianie. Panowie jadąc autem momentalnie przyhamowali, ale też szybko zorientowali się o co chodzi i pojechali dalej.

Nielegalnie zaparkowane rowery pod MOCAK'iem © autochton

W trakcie grzebania przy rowerze brata, który wymagał interwencji, szybko wróciłem do mieszkania, żeby zabrać nieprzewiewną kurteczkę, choć było względnie ciepło to wiatr od czasu do czasu potrafił przymrozić.

Postanowiliśmy się wybrać pod pomnik pamięci ludzi zamordowanych w obozie Płaszów. Nigdy nie byliśmy bezpośrednio pod pomnikiem, aby przyjrzeć się mu z bliska, dlatego zapadła szybka decyzja, że przedostaniemy się tam przez Kopiec Kraka. Tak też zrobiliśmy. Pomnik z bliska robi ogromne wrażenie i działa na wyobraźnię, jako że po obozie nie został ślad, wrażenie jest to spotęgowane myślą o tym, że kiedyś w miejscu gdzie teraz rośnie trawa, miały miejsce tak tragiczne wydarzenia.

Pomnik pamięci ludzi zamordowanych w obozie Płaszów © autochton


Pomnik pamięci ludzi zamordowanych w obozie Płaszów © autochton

Postanowiliśmy wreszcie wrócić do domu. Nie zrobiliśmy tego oczywiście w najprostszy sposób. Klucząc po krzakach i zaroślach, przemykając nad krawędziami przepaści dotarliśmy na Podgórze i na szybki posiłek na Kazimierzu. Dochodzę do wniosku, że Kraków mamiący swoim nocnym życiem jest nudny. Wole szczerzę mówiąc w sobotni wieczór ruszyć rowerem w teren, niż trwonić czas w dusznych lokalach, nasiąkać alkoholem i zapachem potu obcych ludzi. Polecam wszystkim nocne wyprawy rowerowe, oczywiście z dobrym oświetleniem!

Pierwsze hopy za płoty

Sobota, 12 marca 2011 | dodano:13.03.2011 | linkuj | komentarze(7)
Kategoria Małopolskie
  d a n e  w y j a z d u
20.00 km
2.00 km teren
01:50 h
10.91 km/h
0.00 vmax
m <
Pierwsze koty, a właściwie hopy za płoty. Wybraliśmy się z bratem rekreacyjnie do Lasku Wolskiego, spróbować swoich sił na jakiejś niewielkiej hopce. Dotychczas z premedytacją takich rzeczy nie robiłem, zazwyczaj konieczność oddania skoku wynikała niespodziewanie w trasie gdzieś w górach. Cóż, żeby uniknąć wywrotki trza było skakać. Tym razem skoki odbywały się z premedytacją :)Oczywiście nie robiłem tego na swoim Felciku, trzeba było się przesiąść na Gianta brata :) Jak na pierwszy raz z takimi atrakcjami to jestem usatysfakcjonowany.

Pierwsze koty za płoty © autochton


Poza tym w lasku jeszcze sporo błota i ciężko jest się poruszać, czy to pod górkę, z górki czy po płaskim. Po powrocie w bardziej cywilizowane ostępy Krakowa zahaczyliśmy o myjnie, co zapewne ulżyło nieco rowerom.

Błoto wiosenne © autochton


W następny weekend jest plan, aby zrobić rekonesans w górach. Ma ktoś może wierzytelne informacje na ten temat? W zeszłym roku końcem marca już na Skrzyczne wyjeżdżałem.

Krakowski dzień bez samochodu

Środa, 22 września 2010 | dodano:22.09.2010 | linkuj | komentarze(4)
Kategoria Małopolskie, Po bułki do sklepu
  d a n e  w y j a z d u
10.11 km
0.00 km teren
00:38 h
15.96 km/h
0.00 vmax
m <
Dziś dzień bez samochodu, przeczytałem w porannej prasie, że spod krakowskiego magistratu rusza wycieczka rowerowa z udziałem urzędników, między innymi nowo powstałymi ktrapasami. Mogłem sobie na taką przejażdżkę pozwolić zatem ruszyłem w kierunku centrum.

Plac przed magistratem Kraków © autochton

Na miejscu trochę prasy, trochę udzielających się w mieście rowerzystów i oficjele.

Otwarcie kontrapasa na ul. Mostowej © autochton

Ekspedycji przewodniczył zastępca Prezydenta Miasta ds. infrastruktury Wiesław Starowicz. Ulicą Grodzką trafiliśmy nad Wisłę i następnie na ulicę Mostową gdzie miał mieć miejsce gwóźdź programu, czyli przecięcie wstęgi na jednym z uruchomionych dziś kontrapasów.

Generalnie sytuacja była śmieszna, albo i smutna, gdyż na początku kontrapasa parkowały sobie spokojnie samochody. Stojący tam od dłuższego czasu patrol Straży Miejskiej, zaczął się koło nich kręcić dopiero przy oficjelach i gdy co poniektórzy rowerowi wojownicy zaczęli wołać o pomstę do nieba i wytykali opieszałość służb mundurowych.

Chwila zadumy nad zaistniała sytuacją © autochton

Po chwili zadumy korowód ruszył na ul. Szeroką, która dziś wyjątkowo jest zamknięta dla samochodów.

Finał na Szerokiej © autochton

Kto chciał dostał krówkę mordoklejkę, ja pojechałem do domu na kawkę :]

Lasek Wolski i Tyniecki

Sobota, 18 września 2010 | dodano:21.09.2010 | linkuj | komentarze(2)
Kategoria Małopolskie
  d a n e  w y j a z d u
50.69 km
30.00 km teren
03:12 h
15.84 km/h
0.00 vmax
m <
Rzadko siadam w siodełku ostatnimi czasy, ale za to jakościowo wycieczki są nieco ciekawsze. Po mieście poruszam się sporadycznie, głównie dlatego że tyram w domu przed komputerem, zatem każdy wyjazd przyjmuje formę rekreacji. Od dłuższego czasu umawiałem się z kolegą na wyjazd do lasku, ale nie mogliśmy się zgadać, wreszcie się udało. Jechał z nami jeszcze jego znajomy, z maszyną zjazdową w pełnym znaczeniu tego słowa, współczuję takie dystansu, gratuluję odwagi. Pokręciliśmy się tu i ówdzie, zaliczyliśmy kilka skoków (ja takich na miarę własnych możliwości) i do domu. Straciłem dobre nawyki i nie zabrałem ze sobą żadnego prowiantu, dopadł mnie solidny kryzys energetyczny, po drodze na szczęście zaopatrzyłem się w drożdżówkę. Brak systematycznej jazdy wyniszcza... Padłem i zasnąłem...

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Autochton.bikestats.pl