Informacje

avatar

Autochton
z miasta Kraków
5727.71 km wszystkie kilometry
629.91 km (11.00%) w terenie
14d 07h 01m czas na rowerze
16.14 km/h avg

Szukaj



baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Znajomi


Welcome to Lebanon

Moje rowery


Archiwum

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2009

Dystans całkowity:758.32 km (w terenie 55.00 km; 7.25%)
Czas w ruchu:35:37
Średnia prędkość:21.29 km/h
Maksymalna prędkość:52.00 km/h
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:44.61 km i 2h 05m
Więcej statystyk

Orle Gniazda - Dzień 1

Piątek, 31 lipca 2009 | dodano:02.08.2009 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria Małopolskie
  d a n e  w y j a z d u
50.24 km
0.00 km teren
02:51 h
17.63 km/h
0.00 vmax
m <
W piątek miał miejsce start weekendowej wycieczki Rowerowym Szlakiem Orlich Gniazd. Grono składało się w zdecydowanej większości, które rowerem poruszają się sporadycznie lub wcale, zatem podróż szlakiem miała sięgnąć najdalej Pustyni Błędowskiej i tak się też stało. Podróż raz biegła zgodnie z czerwonym szlakiem raz z niego zbaczała, głównie przez kiepskie oznakowanie.

W piątek, czyli w pierwszy dzień trasy wyruszyłem z dwugodzinnym opóźnieniem. Czym prędzej chciałem dotrzeć do pozostałych trzech osób czyli Krzysztofa, Joli i Marzeny, w bagażu dodatkowo wiozłem trzy świeżo wypożyczone książki w Biblioteki Jagiellońskiej, która to od następnego dnia miała mieć wolne do połowy sierpnia. Kierując się na Balice zobaczyłem zamieszanie wokół bramek na autostradzie. Była to masa krytyczna motocyklistów :) Tak owy strajk włoski ochrzczono na grupie dyskusyjnej krakowskiej masy krytycznej. Motocykliści domagali się niższych stawek za przejazd od samochodów osobowych, podczas wnoszenia opłat za przejzad autostradą, wszystkie czynności wykonywali zgodnie z panującymi normami, w sposób dokładny, rzetelny i nieśpieszny :)

Masa krytyczna motocyklistów - od zaplecza © autochton


Lądując w Brzoskwini okazało się, że wyprzedziłem towarzystwo.. Mieliśmy ostatecznie spotkać się w Rudnie i byłem święcie przekonany, że tam też wszyscy już pewnie będą szukać miejsca na postawienie namiotu, kiedy ja startuje z Krakowa. Byłem w błędzie :) To było właśnie spacerowe tempo, które od tego momentu nam towarzyszyło. Oczekując na brygadę, spożyłem kolację, wylegując się na ściernisku i oglądając przejeżdżające autostradą samochody.

Radar? © autochton


"Śniadnie mistrzów" - kolacja na ściernisku © autochton


Widok na autostradę © autochton


Felcik z garbem na ściernisku © autochton


Po dotarciu reszty, ruszyliśmy przez las szlakiem rowerowym na Rudno, pokręciliśmy coś i zamiast wyjechać w Rudnie, wylądowaliśmy w Tenczynku, mapa odmówiła posłuszeństwa, ale w końcu ruszyliśmy we właściwym kierunku. Przed wjazdem do lasu zapadł zmrok. Krzysztof gdzieś w środku lasu, przy dość ruchliwej jak na wiejskie warunki drodze, zaproponował postój na małą przekąskę i już zostaliśmy w tym lesie do rana, nie wiedząc dokładnie gdzie jesteśmy. Podśmiewaliśmy się tylko, że pewnie po przebudzeniu naszym oczom ukaże się zamek Tęczyn :)

Radziechowy - Kraków

Czwartek, 30 lipca 2009 | dodano:30.07.2009 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria Małopolskie, Śląskie
  d a n e  w y j a z d u
113.56 km
0.00 km teren
05:14 h
21.70 km/h
0.00 vmax
m <
Powrót do Krakowa z rodzinnych stron. Tym razem trasa przez Juszczynę do Jeleśni, dalej Hucisko, Lachowice, Sucha Beskidzka i Skawina. Dość przyjemnie mimo dwóch stromych podjazdów w Juszczynie i Hucisku. Dalej jakby cały czas z górki poza przełęczą tuż za Palczą. Wyjechałem z Radziechów o 14.50, a pod Wawelem wylądowałem ok 20.30. Dłuższe trasy coraz łaskawsze są dla mnie, zatem częsta jazda popłaca i dobrze wpływa na kondycję. Jutro jeśli organizacyjnie wszystko wypali ruszamy na spokojną podróż towarzyską szlakiem Orlich Gniazd. Nie liczymy na szalone odległości, raczej na spędzanie czasu w miłej gromadzie :) Sporo przystanków i oglądanie widoków. Jeśli nie wypali start jutro to w planie jest masa krytyczna na Rynku Głównym o 18!!!



Pozdrawiam wszystkich!

Holowanie

Wtorek, 28 lipca 2009 | dodano:29.07.2009 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria Śląskie
  d a n e  w y j a z d u
20.44 km
1.00 km teren
01:00 h
20.44 km/h
0.00 vmax
m <
Wczorajsze oczekiwanie na gości mających dotrzeć w me strony z wizytą, przerodziło się w holowanie zbłąkanych owiec. Jeden obywatel nadciągał z Rajczy, a więc z południa, wezwał pomocy telefonicznie gdyż nie wiedział którą drogą zdążać. Zanim zdołałem napotkać delikwenta zadzwonił drugi jadący z Bielska-Białej, zatem z północy i też oczekiwał wsparcia w postaci nawigacji. Z wyżej wspomnianym Rajczaninem ruszyliśmy mu więc naprzeciw. Skończyło się jak zwykle, czyli łajdactwem przy piwku i kiełbasce. Chuligaństwu temu towarzyszył nocny spacer na pobliską górę i oglądanie widoków. Dziś "oczy niebieskie mówią wprost: Wczoraj wyjątkowo aktywna noc."

Przybędza - Radziechowy (asfalty i bezdroża)

Wtorek, 28 lipca 2009 | dodano:28.07.2009 | linkuj | komentarze(2)
Kategoria Śląskie
  d a n e  w y j a z d u
17.56 km
10.00 km teren
01:02 h
16.99 km/h
0.00 vmax
m <
Dziś miałem się wybrać do Rajczy odwiedzić kumpla, który jest zbyt leniwy żeby przyjechać swoim lśniącym levelem A4 do Radziechów :) Mile mnie zaskoczył gdyż jednak przyjedzie popołudniem, zatem lenistwo to nieaktualny zarzut. Oprócz zatwardziałego górala rajczańskiego zjedzie również inny rowerzysta tym razem Zielony z Bielska-Białej. Zatem odbędzie się mały spęd na szczycie, którejś z okolicznych górek widokowych, bez szaleństw, ale przy piwku.

Tymczasem jednak, aby się nie obijać za bardzo, ruszyłem na odświeżanie starych śmieci. Pojechałem przez Matyskę do Przybędzy gdzie dawno nie gościłem. Przejażdżka w górę do lasu przez moją ulubioną okolicę, w której to kiedyś chciałbym posiąść działkę budowlaną i postawić dom :) Dalej powrót, wyjazd na Gołowską, kawałek po lesie i odwrót. Do Radziechów powróciłem asfaltem. Dla odświeżenia wspomnień odwiedziłem swoją podstawówkę, stary cmentarz, a potem wyjechałem na Kopę pooglądać widoczki. Rekreacyjnie i sentymentalnie zarazem. Troszkę też odpoczywam przed czwartkiem, gdyż do Krakowa czas wracać, a mój organizm ma wydłużony czas regeneracji :)

Najbliższe okolice polecam wszystkim wielbicielom dwóch kółek, mniej lub bardziej strome górki, rewelacyjne widoki, brak tłumów turystów, prócz byczących się w swoich letniskówkach grup Meksykanów (czytaj Ślązaków). W miarę bezpiecznie można poruszać się tu między wioskami, natężenie ruchu jest małe, choć kierowcy nie są pozbawieni fantazji jak w innych rejonach kraju naszego, dziś zostałem prawie strącony do rowu przez warszawiaka.

Popołudniowy grill

Niedziela, 26 lipca 2009 | dodano:26.07.2009 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria Śląskie
  d a n e  w y j a z d u
25.02 km
1.00 km teren
01:06 h
22.75 km/h
0.00 vmax
m <
Po przerwie obiadowej wybrałem się znowu na rower. Ponownie zawitałem do Żywca tym razem odwiedzić brata i utuczyć się nieco grilowaną kiełbaską, pstrągiem i wszelkiego rodzaju ciastami. Wróciłem i wciąż mimo ciągłego przekąszania czuję głód... :]

Tour de Żywieckie Lake

Niedziela, 26 lipca 2009 | dodano:26.07.2009 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria Śląskie
  d a n e  w y j a z d u
43.81 km
1.00 km teren
02:00 h
21.91 km/h
0.00 vmax
m <
Nie mogę odzwyczaić się od asfaltu. Zamiast śmigać po okolicznych lasach ja sobie funduję średnio przyjemną jazdę w towarzystwie czterokołowców napędzanych iracką ropą. Jestem trochę usprawiedliwiony ze względu na warunki pogodowe. Wczorajsza burza nieco rozmyła pewnie trasy w lesie, a poza tym około 10 rano zapowiadało się jeszcze na deszcz. Lubię taplanie w błocie, ale jeśli wyjdzie przy okazji, a nie z premedytacją.

Skrzyczne w chmurach © autochton


Po niezbyt długim namyśle ruszyłem zaraz po śniadaniu w kierunku Twardorzeczki. Kawałek drogi na rozgrzewkę polną drogą i pod górkę obudził mnie natychmiast, to działa lepiej niż kawa (która na mnie nie działa). Dalej spokojnie do Lipowej i Pietrzykowic. Po drodze w Lipowej postanowiłem pojechać sobie skrótem, a jak wiadomo człek wtedy błądzi :) Wróciłem na pierwotną trasę po paru zakrętach, zjazdach i podjazdach.

Droga między Radziechowami i Twardorzeczką © autochton


Dalej to już trasa przez Zarzecze, mała wspinaczka i zjazd do Tresnej. Bardzo podobają mi się drogi położone wokół jeziora, wdzięcznie wspinają się raz w górę, a raz w dół. W tych okolicach często można natknąć się na pozostałości z drugiej wojny światowej w postaci mniejszych lub większych bunkrów, które niejednokrotnie sprawiają dziwne wrażenie wpisując się w nową rzeczywistość.

Żywieczczyzna odeprze każdy atak! © autochton


Na chwil kilka usiadłem sobie na zaporze obejrzałem górę Żar, w której drzemie kilka mega watów mocy, jezioro i turystów biegających z jednej strony zapory na drugą fotografując się na tle rozpościerających się widoków.

Jezioro Żywieckie z zapory w Tresnej © autochton


Góra Żar, moc w niej drzemie © autochton


Droga powrotna już drugą stroną jeziora do Żywca. Dwa podjazdy przed samym miastem i potem ile fabryka dała w dół. ostre hamowanie i skręt 180 stopni w prawo przed stacją benzynową. Tu z powrotem nad jezioro i po syczcie wałów do centrum miasta. potem to już właściwie jedna prosta jak od linijki do Radziechów. Przyjemna to wycieczka była, ale uważać na rejestracje zaczynające się na SK proszę. Jest to moja obserwacja poparta wieloma zdarzeniami, kierowcy tak oznakowani często mijają rowerzystów na milimetry :] Nie wiem skąd to się bierze, ale pocieszam górale też lepsi nie są :]

Żywieckie Lake, w tle Skrzyczne i inne wierzchołki :) © autochton



Kraków - Radziechowy w towarzystwie

Piątek, 24 lipca 2009 | dodano:25.07.2009 | linkuj | komentarze(1)
Kategoria Śląskie, Małopolskie
  d a n e  w y j a z d u
119.71 km
0.00 km teren
05:34 h
21.50 km/h
52.00 vmax
m <
Kolejna wyprawa rowerowa w rodzinne strony. Trasa Kraków - Radziechowy coraz mniej obca, a coraz bardziej ludzka się staje. Tym razem w towarzystwie kolegi Jarosława, który zdążał do Żywca. Bezpośrednio przed wyjazdem zaliczyłem jeszcze kilka kilo w samym Krakowie załatwiając drobne sprawy, stąd też podany dystans bliski jest 120 km. Dystans z Krakowa do Radziechów to nieco ponad 100 km.

Wyruszyliśmy spod hali targowej o godzinie 17.40, tak aby uniknąć słońca i by ruch na drodze stawał się coraz mniejszy. Z Karkowa w pierwszej kolejności ruszyliśmy przez Skawinę.

Skawina © autochton
(Wrzucam tylko jedno zdjęcie gdyż zapomniałem włożyć kartę pamięci do aparatu. Jarek robił zdjęcia, ale znajdują się w jego telefonie :)

Po drodze zaliczyliśmy kilka przystanków, na odpoczynek i małe zwiedzanie. Tempo jak na nasze możliwości mieliśmy całkiem niezłe. Około godziny 20.30 dotarliśmy do Suchej Beskidzkiej, gdzie poplątaliśmy się nieco wokół kościoła i zrobiliśmy kilka upamiętniających tą wizytę zdjęć. Pozostawiając Suchą Beskidzką za plecami nie udaliśmy się tradycyjną trasą do Żywca, którą wybiera większość kierowców, biegnącą przez Las, Kocoń i dalej Ślemień. Odbiliśmy w pewnym momencie w lewo w kierunku Koszarawy. Pozwoliło to nam uniknąć dużego ruchu i co ważne dla naszej kondycji, dwóch kłopotliwych podjazdów tuż przed Żywcem, które to podczas mojej ostatniej wycieczki z Krakowa okazały się gwoździami do trumny. Inna sprawa to kwestia bezpieczeństwa, zapadł zmrok i lepiej w takim momencie przemieszczać się przez małe wioski, niż głównymi drogami. Przejechaliśmy przez Lachowice, Kurów, Pewelkę do Huciska. Do tego momentu trzeba było nieco się wspinać, jednakże podjazd nie był, aż tak wyczerpujący. Jadąc w nocy raźniej poruszać się w towarzystwie, zwłaszcza przejeżdżając przez środek ciemnego lasu :) Po wdrapaniu się do Huciska czeka nagroda w postaci stromych zjazdów. Od tego momentu do Żywca poruszamy się praktycznie cały czas z górki. W Żywcu byliśmy około 22.40 czyli 30 minut przed planem. Prognozy zapowiadały na 23.00 deszcz dlatego bałem się, że zanim dotrę do domu dopadnie mnie ulewa. Po krótkiej chwili w Żywcu i krótkiej pogadance pożegnalnej udałem się do Radziechów, wystarczyło nieco energii na małe dociśnięcie pedałów, a mogłem sobie podarować bo ten mały odcinek dał mi w kość bardziej niż cały dystans do Żywca :) Ostatecznie pod prysznicem wylądowałem o 23.30.

Powoli przyzwyczajam organizm do dłuższych dystansów, zatem kondycyjnie nie jest źle, zauważam jednak, że lepiej jeździ się w towarzystwie niż samemu, zawsze czas szybciej leci i droga się nie dłuży w nieskończoność.

Najmniej przyjazne dla rowerzystów na tej trasie to odcinki Kraków - Skawina, Krzywaczka - Biertowice oraz okolice Suchej Beskidziej, gdzie ruch samochodowy ponownie narasta. Brak dobrych poboczy, koleiny i garby na skraju dróg nie ułatwiają życia i zwiększają niebezpieczeństwo, zwłaszcza na odcinkach gdzie kierowcy nie oszczędzają silników. Trasa w dużej mierze raczej dla masochistów lubiących spaliny i oddech szybkich i wściekłych na plecach, aczkolwiek niepozbawiona i przyjemnych momentów.


Energetycznie

Środa, 22 lipca 2009 | dodano:22.07.2009 | linkuj | komentarze(3)
Kategoria Małopolskie
  d a n e  w y j a z d u
32.56 km
16.00 km teren
01:34 h
20.78 km/h
0.00 vmax
m <
Zwiedzania okolic Krakowa ciąg dalszy. Tym razem na wschód!

W jeżdżeniu miałem krótką przerwę spowodowaną wypadem na kajaki do Bornego Sulinowa i w okolicę tejże miejscowości. Kompanija dopisała, pogoda w większości również, a najważniejsze lokacje, które nawiedziliśmy urzekły nas ludzi z południa. Do Krakowa zawitałem na kilka dni więc w wolnych chwilach warto się poruszać.

Postanowiłem troszkę pobłądzić po okolicy zatem wyruszyłem nad Wisłą w kierunku elektrociepłowni.

W drodze pod elektrociepłownię © autochton


Jadąc ścieżką wzdłuż Wisły można było się poczuć jak na wsi w czasie sianokosów. Panowie/Panie z zieleni miejskiej nie próżnowali i teraz suszą siano. Dotarłem do mojej ulubionej budowli w okolicy, czyli chłodni kominowych, które prezentowały się wyjątkowo korzystnie w promieniach słonecznych.

Tu powstają chmury. Są i żółte schody do nieba. © autochton


Troszkę pedałowania po gorącym asfalcie i po przekroczeniu Wisły na moście Wandy poruszałem się granią wałów. Nieco zarośnięte, ale przyzwoicie i w miarę przyjemnie się nimi podróżowało. Sytuacja nieco się poprawia kiedy trafimy na odcinek, na którym pasą się krowy, tu trawa zdecydowanie jest niższa :)

Kosiarki na biopaliwo © autochton


Elektrownia wodna © autochton


Dalej zrezygnowałem z poruszania się wałami i poturlałem się polną drogą. Łąki przeważnie leżą odłogiem, zatem drogi zarośnięte są wszelkiego rodzaju zielenią. Owocuje to oczywiście kawałkami zieleniny na łańcuchu i w zębatkach. Zygzakiem, trochę błądząc dotarłem do elektrowni wodnej. Następnie zawróciłem i trasa powrotna prowadziła już głównie asfaltem.


Radziechowy - Bielsko-Biała

Wtorek, 14 lipca 2009 | dodano:14.07.2009 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria Śląskie
  d a n e  w y j a z d u
60.00 km
0.00 km teren
02:30 h
24.00 km/h
0.00 vmax
m <
Szybki wypad do Bielska-Białej na zakupy. Jutro wyjazd na kajaki w okolicę Piły, musiałem zaopatrzyć się wreszcie w nowy plecak. Plecak zakupiony, odwiedziłem przy okazji kolegę z Komorowic, który wspierał mnie w podejmowaniu decyzji zakupowych. Był pretekst by ruszyć na rowerze gdzieś dalej niż sąsiednia wioska. Z tej strony dziękuję kuzynowi Gruzinowi za udostępnienie rowerka! :)

Trasa biegła z Radziechów przez Twardorzeczkę, Lipową, Godziszkę, Buczkowice, Wilkowice i kończyła się w Bielsku-Białej, a raczej w Komorowicach będących właściwie częścią całego miasta. Trasa ta nie jest oblegana w nadmiarze przez samochody, dopiero od Buczkowic zaczyna się nieco wzmożony ruch.

Pierwszy raz jechałem dziś rowerem do Bielska i żałuje, że nie robiłem tego co dziennie w czasach kiedy pobierałem tam nauki na studiach licencjackich. Zaoszczędziłbym dużo czasu i pieniędzy. Do centrum Bielska jechałem około 55 minut. Uczelnia znajduje się na obrzeżach miasta więc jeszcze bliżej. Tymczasem mój dojazd środkami publicznego transportu trwał niejednokrotnie 3 godziny... Wszystko przez brak synchronizacji autobusów z pociągami oraz przez kroki na ulicach.. Człowiek głupi był ech...

Dolina Zimnika

Niedziela, 12 lipca 2009 | dodano:12.07.2009 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria Śląskie
  d a n e  w y j a z d u
15.00 km
0.00 km teren
00:45 h
20.00 km/h
0.00 vmax
m <
Przyjechałem na kilka dni w rodzinne strony, niestety nie byłem w stanie zabrać ze sobą roweru. Myślałem, że nici z jeżdżenia, ale udało mi się jakimś cudem uruchomić stary rower brata. Uszkodzone stery, hamulce działają na słowo honoru, ale co tam! :) Przyjemna wieczorna wycieczka, sympatyczne jak zwykle widoki i tylko dwie muchy pod powieką.

Matyska przed zachodem © autochton


Wyruszyłem z Radziechów do Twardorzeczki, przejechałem przez Ostre i następnie kawałek Doliną Zimnika.


Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Autochton.bikestats.pl