Informacje

avatar

Autochton
z miasta Kraków
5727.71 km wszystkie kilometry
629.91 km (11.00%) w terenie
14d 07h 01m czas na rowerze
16.14 km/h avg

Szukaj



baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Znajomi


Welcome to Lebanon

Moje rowery


Archiwum

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2010

Dystans całkowity:225.19 km (w terenie 28.00 km; 12.43%)
Czas w ruchu:09:50
Średnia prędkość:17.82 km/h
Maksymalna prędkość:52.00 km/h
Suma podjazdów:982 m
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:22.52 km i 1h 05m
Więcej statystyk

Kraków i na Żywiecczyznę

Poniedziałek, 31 maja 2010 | dodano:01.06.2010 | linkuj | komentarze(5)
Kategoria Po bułki do sklepu
  d a n e  w y j a z d u
24.31 km
0.00 km teren
01:21 h
18.01 km/h
0.00 vmax
m <
W nocy z niedzieli na poniedziałek przybyłem do Krakowa załatwić kilka spraw i wyprawić rower do Radziechów. Poniedziałek był czasem kilku spotkań i drobnych sprawunków, postanowiłem wszystko odprawić korzystając z roweru. Pogoda do jazdy przyjemna, gdyby jeszcze nie ten ciężki łańcuch w plecaku, ale co zrobić? Rower trzeba gdzieś przytwierdzić czasem... (Na ogół Felta nie zostawiam bez opieki) Większość dnia przesiedziałem u brata, z którym to wieczorem wyruszyliśmy z naszymi maszynami na tylnych siedzeniach Lancii Ypsylon :) Po drodze zaliczyliśmy Bielsko i nocleg w nowo otwartym studiu fotograficznym znajomego :)

Pakowanie rowerów © autochton

W domu czekały już na mnie tulejki, które umożliwią montaż w Orkanie suportów na miarę naszych czasów, no przynajmniej tego, który jest widoczny na zdjęciu. Dzisiejszy dzień czyli wtorek przeznaczam na śrubkowanie.

Tulejki do Orkana © autochton

Drzemka na Hali Redykalnej

Sobota, 29 maja 2010 | dodano:29.05.2010 | linkuj | komentarze(10)
Kategoria Śląskie
  d a n e  w y j a z d u
50.00 km
8.00 km teren
h
km/h
0.00 vmax
m <
Wczoraj przy wieczornym piwku z widokiem na Kotlinę Żywiecką padła propozycja wyjazdu na Rysiankę. Prowodyrem był Maciej syn Kazimierza, znany lokalny podróżnik, filantrop i gliwicki informatyk zarazem, z jego osobą mogliście się państwo zapoznać w kilku sprawozdaniach z moich wycieczek. Z racji tego, że mój rower znajduje i znajdować się będzie w Krakowie do wtorku, Maciej uposażył mnie w swoją Meridę Kalahari, która to od pewnego czasu zbierała kurz na swej ramie.

Ruszyliśmy z Radziechów około 11:00 przez pola do Przybędzy, następnie do Węgierskiej Górki, tam pojechaliśmy z dala od ruchliwej drogi tzw. traktem cesarskim, aż do Milówki, z której drogą 69 skierowaliśmy się do Rajczy.

Zauważyliśmy wysyp rowerzystów na szosówkach, co raz jakiś nas wyprzedzał, a to z kolei przyprawiało nas o zazdrość. Na miejscu w Rajczy odwiedziliśmy kolegę Aleksandra, wręczyłem mu pompkę do roweru, której to ani on, ani żaden z jego sąsiadów nie posiadał. Odwdzięczył się za to naoliwieniem łańcuchów w naszych rowerach, niestety w trasę z nami nie ruszył.

Pięknie jechało się przez Nickulinę, w której to odbiliśmy na żółty szlak. Niestety dzień mieliśmy dość kiepski i od czasu do czasu zatrzymywaliśmy się na popas podziwiając rozkwitającą naturę.

Nad Nickuliną © autochton

Mimo chmur, które od rana zalegały na niebie pogoda była bardzo sympatyczna, od czasu do czasu przyświecało słońce, a chwilami wiał mroźny niemal wiatr.

Zieleń wszędobylska © autochton

Droga mimo ostatnich deszczów była sucha i zwarta, można było elegancko posuwać się na przód, do czasu...

Droga groniem © autochton

Trzeba wiedzieć, że szlak którym się wybraliśmy, w mojej opinii nadaje się raczej do zjazdu niż podjazdu. U nas w każdym razie objawiło się to w wielu miejscach podchodzeniem :)

Widoki © autochton

Jak to się zwykło mówić "u nos jest zyrna woda i zyrne powietrze", to i apetyt rośnie w człowieku. Nie pozostało nam nic innego jak zasiąść i wszamać kanapki, owoce, a wszystko zapić wodą, wszak pora obiadowa się zbliżała.

Ponownie widoki © autochton

Chwilę nam jeszcze zajęło, aż dopchaliśmy się na Halę Redykalną, w tymże czasie morale poszło na łeb na szyję. Odechciało się nam autentycznie wszystkiego, zazwyczaj nie odpuszczam sobie wycieczek, ale tym razem na Rysiankę straciłem ochotę, Maciej syn Kazimierza również. Po tym jak wjechał na Hali Redykalnej w kałuże i musiał się ratować zeskokiem miarka się przebrała.

Hala Redykalna © autochton

Rozłożyliśmy się na Redykalnej i doszliśmy do wniosku, że przyszedł czas przemyśleń i decyzji. Daliśmy sobie chwilę, aby zastanowić się czy mamy rzeczywiście ochotę na dalszą jazdę. Wszystko to zaowocowało dość długą drzemką.

Widok z Hali Redykalnej © autochton

Pobudka miała miejsce o godzinie 16:00, postanowiliśmy tym samym odbić na szlak w kierunku Hali Boraczej i potem przez Żabnicę w kierunku Radziechów. Był to dziwny dzień i wyjazd, gdyż jazda na dobrą sprawę nie sprawiała, aż takiej frajdy. Jak to mniej więcej stwierdził Maciej syn Kazimierza, ubrany w kask typu full face, siedząc na swoim Giant Reign: "Nie przypuszczałem, że zjazd zaliczę po asfalcie" :)
Określiłbym to wszystko mianem bezpłodnego dnia, ale z drugiej strony strzeliliśmy parę kilometrów. Nie zabrałem licznika w podróż, ale Google i Map Source wyczarowały mi odległości mniej więcej takie jakie podałem we wpisie. Zazwyczaj takie magiczne urządzenia pokazują plus minus dokładne dystanse z tego co zauważyłem.

Nic to! Jutro do Krakowa po własny rower i znowu w teren! W tym tygodniu może też uda się złożyć wreszcie Rometa Orkana do kupy i zaliczyć krasz-testy.

Romet Orkan

Wtorek, 25 maja 2010 | dodano:25.05.2010 | linkuj | komentarze(18)
Kategoria Po bułki do sklepu
  d a n e  w y j a z d u
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h
0.00 vmax
m <
Kilometrów nowych brak, ale za to atmosfera warsztatowa. Jakiś czas temu otrzymałem od kolegi rower Romet Orkan, starą poczciwą szosówkę, która służyła mu parę ładnych lat, a wcześniej poprzedniemu właścicielowi. Tak oto przechodząc z rąk do rąk trafiła do mnie, zatracając swój oryginalny charakter, a może zyskując takowy? To się jeszcze okaże.

Rower stał przez dłuższy czas niepielęgnowany, zazwyczaj tam gdzie go przesunięto i niestety rdzawość w paru miejscach go dopadła. Interwencja drastyczna z mojej strony, zero poszanowania dla historii i antyków. Zdzieranie farby już za mną, czeka mnie jeszcze malowanie.

Warsztat © autochton

Parę ładnych dni zajęło, mi i mojemu tacie, głowienie się nad suportem. Otóż nie jest on już w dobrym stanie i nijak nie nadaje się do normalnej pracy. Problem polega na tym, że rama akceptuje tylko suporty nabijane. Trudno o identyczną konstrukcję jak oryginał, dlatego zapadła kolejna dramatyczna decyzja! :) Powstał szybki projekt tulejek, które umożliwią montaż współczesnego suportu i jutro zostanie on skonfrontowany ze znajomym tokarzem.

Rama w pięknych okolicznościach przyrody © autochton

Stare koła pójdą najpewniej na złomowisko, dostałem parę "żyletek" od brata, ale wymagają wizyty w serwisie, gdyż delikatnie uciekają na boki. Trzymajcie kciuki, jak dobrze pójdzie to jeszcze w tym tygodniu będę miał strzałę do jazdy po bułki do sklepu i do Tyńca w wolnym czasie :)

Skazany na Kraków

Czwartek, 20 maja 2010 | dodano:20.05.2010 | linkuj | komentarze(4)
Kategoria Po bułki do sklepu
  d a n e  w y j a z d u
10.43 km
0.00 km teren
00:37 h
16.91 km/h
0.00 vmax
m <
Wydarzenia ostatnich dni, które nie napawały optymizmem zatrzymały mnie w Krakowie. Plan był taki, że pozałatwiam kilka rzeczy w poniedziałek i we wtorek ruszę na Żywiecczyznę przygotować do jazdy nową używaną zabawkę na dwóch kółkach. Niestety pogoda zatrzymała mnie w Krakowie i zatrzymuje do dzisiaj. Z Krakowa do Żywca jak i na odwrót autobusy nie kursują, co z koleją nie mam pojęcia, a na połączenia pośrednie, które nie są pewne w obecnych warunkach nie mam ochoty. Nie pozostaje nic innego jak tylko spokojnie poczekać jak wszystko się ustabilizuje.

Po powrocie z dworca PKS dostałem informacje, że w takowym układzie zjawią się u mnie z kurtuazyjną wizytą znajomi. Wiedziałem, że chwilę ich dotarcie zajmie dlatego też wsiadłem na rower i zrobiłem mały objazd po mieście.

Najpierw ruszyłem w kierunku mostu na Dąbiu, tam sytuacja w miarę spokojna w porównaniu z tym co działo się wcześniej. Zjechałem na wały i dalej poruszałem się ścieżką rowerową nad Wisłą. Mieszkam w okolicy, może 500 metrów w linii prostej od wałów, na szczęście w tym miejscu wytrzymały, na nieszczęście po drugiej stronie rzeki nie. Jak widać woda jeszcze nie wróciła do swojego koryta.
Hrabstwo Dąbie jeszcze zalane © autochton


Dalej udałem się w kierunku kładki pieszo rowerowej, o którą trwała walka 24h na dobę, aby nie skończyła na dnie Wisły lub na przęsłach niżej leżących mostów. Poziom wody obniżył się jak i liczba gapiów, których tu wraz z nadejściem wielkiej wody brakowało.
Kładka dalej stoi © autochton


Okolica wydaje się już bezpieczna i można parkować rowerki nad rzeką.
Wisła bezpieczniejsza - można parkować © autochton


Niestety naprawianie szkód, nie tylko w Krakowie, jeszcze potrwa. Trochę czasu minie zanim życie wróci do normalności.

Bulwary

Poniedziałek, 17 maja 2010 | dodano:17.05.2010 | linkuj | komentarze(10)
Kategoria Po bułki do sklepu
  d a n e  w y j a z d u
9.00 km
0.00 km teren
00:34 h
15.88 km/h
0.00 vmax
m <
Dziś mimo niesprzyjających warunków atmosferycznych wyskoczyłem na chwil kilka załatwić małą sprawę. Przy okazji postanowiłem zobaczyć jak wygląda stan wody na Wiśle na własne oczy. Nie ja jeden byłem ciekawski, gdyż sporo ludzi maszerowało nad rzeką i obserwowało sytuację. Wczoraj jadąc do Krakowa przez Kęty Andrychów i Wadowice mijaliśmy pokaźne rozlewiska i wezbrane rzeki, w samym grodzie Kraka było jeszcze spokojnie, woda nie zalewała bulwarów, dziś jak jest każdy widzi...

Pływająca kładka pieszo rowerowa © autochton

Przedpołudniowy spacer

Środa, 12 maja 2010 | dodano:12.05.2010 | linkuj | komentarze(1)
Kategoria Po bułki do sklepu
  d a n e  w y j a z d u
12.00 km
0.00 km teren
00:41 h
17.56 km/h
0.00 vmax
m <
Przedpołudniem trochę kręciłem się po mieście załatwiając kilka rzeczy. W drodze powrotnej mały postój na Rondzie Mogliskim. Aktualnie znajdują się tam dwie wystawy, jedna poświęcona stuleciu lotnictwa w Krakowie, a druga dzielnicy Grzegórzki. Dużo ciekawych zdjęć sprzed lat, polecam.

Ścieżką do Tyńca

Wtorek, 11 maja 2010 | dodano:11.05.2010 | linkuj | komentarze(1)
Kategoria Małopolskie
  d a n e  w y j a z d u
35.00 km
0.00 km teren
01:27 h
24.14 km/h
0.00 vmax
m <
Dzisiaj po dość intensywnej walce z remontem należało nieco przewietrzyć płuca zatrute przez farby i pyły. Bez większego zastanowienia pojechałem ścieżką do Tyńca. Kraków śmignął mi przed oczyma w miarę szybko, zrobiłem jedynie mały postój przy instalacji będącej częścią "Etnodizajn Festiwal" organizowanego przez krakowskie Etnomuzeum. Obiekty te jak zdążyłem zauważyć są namiętnie fotografowane ostatnimi czasy przez bikestatowiczów, ale dziwić się czemu nie ma, przyjemna ta "małopolska rzecz" :)

Rzecz Małopolska © autochton

Dalej to już tyle ile na dzisiaj fabryka dała do Tyńca, tam mała zaduma nad płynącą sobie Wisełką i powrót.

Wisła w Tyńcu © autochton

W dniu dzisiejszym przypomniałem sobie co to znaczy spocić się z premedytacją na własne życzenie oraz że podczas jazdy człowiekowi chce się pić i warto zabrać ze sobą parę kropli wody :]

Dziadostwo

Poniedziałek, 10 maja 2010 | dodano:10.05.2010 | linkuj | komentarze(1)
Kategoria Po bułki do sklepu
  d a n e  w y j a z d u
15.00 km
0.00 km teren
00:48 h
18.75 km/h
0.00 vmax
m <
Od samego rana wokół zalatuje dziadostwem. Ruszyłem o poranku przez miasto zakupić farbę do malowania mieszkania. Wszyscy jeździli i chodzili jak po polu, łącznie ze mną. Cokolwiek dziś robiłem zawsze było pod wiatr. Mieliśmy z kumplem układać tapety, ale z przyczyn technicznych trzeba to przełożyć przynajmniej na środę. Remont zamiast skończyć się dzisiaj, skończy się w czwartek. Lepiej niech ten dzień szybko się skończy...

Błądzenie po krakowsku

Sobota, 8 maja 2010 | dodano:08.05.2010 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria Po bułki do sklepu
  d a n e  w y j a z d u
27.00 km
0.00 km teren
01:25 h
19.06 km/h
0.00 vmax
m <
Dziś jedynie błądzenie po Białym Prądniku i poszukiwanie ulicy Pachocińskiego. Miast po najmniejszej linii oporu się tam wybrać postanowiłem poruszać się wątpliwymi skrótami :) Droga powrotna nie była lepsza, zgubiłem się w promieniu 2km od domu :D

Zbieranie pokemonów

Wtorek, 4 maja 2010 | dodano:04.05.2010 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria Po bułki do sklepu
  d a n e  w y j a z d u
10.85 km
0.00 km teren
00:31 h
21.00 km/h
0.00 vmax
m <
Miało być zbieranie pokemonów, czyli fotografowanie chopinowskich fortepianów w Krakowie, natchnione wpisem towarzysza Shem'a z BS, ale tak się uposażyłem, że aura skutecznie mnie zniechęciła do jazdy. Dotarłem jedynie do pierwszego fortepianu zlokalizowanego na Rondzie Mogilskim i nawet nie miałem ochoty wyjmować aparatu z kieszeni. Ubrałem się prawie jak na plażę, a tu chłód i lekka mżawka. Żeby nie zamarznąć pojechałem dalej i pokręciłem się trochę nad Wisłą i na Dąbiu. Dobre i to po całym dniu spędzonym na szpachlowaniu ścian w łazience...

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Autochton.bikestats.pl