Informacje

avatar

Autochton
z miasta Kraków
5727.71 km wszystkie kilometry
629.91 km (11.00%) w terenie
14d 07h 01m czas na rowerze
16.14 km/h avg

Szukaj



baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Znajomi


Welcome to Lebanon

Moje rowery


Archiwum

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2010

Dystans całkowity:170.79 km (w terenie 38.00 km; 22.25%)
Czas w ruchu:08:59
Średnia prędkość:15.12 km/h
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:28.47 km i 1h 47m
Więcej statystyk

Skrzyczne - Sezon oficjalnie otwarty!

Niedziela, 28 marca 2010 | dodano:29.03.2010 | linkuj | komentarze(11)
Kategoria Śląskie
  d a n e  w y j a z d u
28.00 km
13.00 km teren
03:20 h
8.40 km/h
0.00 vmax
m <
Niedziela mimo tego, że dniem wolnym od pracy winna zostać, w moim przypadku zaowocowała całodziennym tyraniem przed komputerem. Popołudniową porą, kiedy to pracę zakończyłem, postanowiłem odreagować nieco na rowerze. W sobotę z kolegą zaliczyliśmy Halę Boraczą i zastanawialiśmy się jak wygląda sytuacja na Skrzycznem. Pomyślałem, że przejadę się kawałek i zobaczę dokąd można dojechać trasą z Ostrego. Nie planowałem pełnowymiarowej wycieczki zatem nie zabrałem ze sobą nawet nic do picia.

Wyjechałem spokojnie z Radziechów przez pola do Twardorzeczki po drodze oglądając widoczki.

Matyska © autochton

Kiedy wjechałem już w Dolinę Zimnika, szybko zorientowałem się, że trasa na Skrzyczne musi być przejezdna, tak też było.

Paśnik © autochton

Jak widać po drodze było czysto i schludnie, tylko od czasu do czasu można było trafić na małe placki śniegu.

Droga na Skrzyczne © autochton

Kiedy wyjechałem nieco wyżej pojawił się mały dylemat. Z domu wyjechałem około 17 i powoli zaczęło się ściemniać, trasa jednak kusiła i mamiła do granic możliwości. Wyposażony byłem jedynie w czołówkę, która świeciła już tylko z czystej przyzwoitości. Szybko jednak przypomniałem sobie zdjęcie z blogu MAXKADa, na którym to uchwycił w pełni jaśniejący księżyc. Szybki rzut oka na niebo przekonał mnie, że jakoś to będzie. Księżyc nieosłonięty najmniejszą chmurką sprawiał wrażenie, że po zapadnięciu zmroku będzie pięknie oświetlał drogę. Kłaniam się MAXKADowi, gdyż to jemu zawdzięczam udaną wycieczkę :)

Widok na Kościelec © autochton


Widok w kierunku Malinowskiej Skały © autochton

Z racji zapadających ciemności i coraz niższej temperatury, nie wdrapałem się na sam szczyt, dotarłem do momentu, w którym można odbić do szlaku pieszego i po kilku minutach pojawić się na samej górze, lub pojechać prosto i zjechać zboczem Kościelca. Wybrałem drugą opcję. Ostatni odcinek przed szczytem jest ośnieżony, ze względu na to, że droga znajduje się między drzewami, ten kawałek niestety trzeba było rower poprowadzić.

Tuż przed szczytem Skrzycznego © autochton

Brak prowiantu i brak napojów dawał się we znaki, na szczęście w górach nie trudno o wartko płynące potoki, na zwierzynę nie polowałem, choć wokół ciągle kręciły się sarny. Po zaspokojeniu pragnienia rozpocząłem zjazd. Trochę śniegu trochę lodu, sporo błota, nie było większych problemów, do czasu gdy znowu droga wjechała w las. Spory odcinek musiałem prowadzić rower, a wokół ciemno i zimno, zastanawiałem się kiedy jakaś wataha łakomym okiem na mnie spojrzy :) Na szczęście w końcu przedarłem się przez śniegi i mogłem jechać dalej.

Podsumowując. Gdyby nie światło księżyca na pewno nie podjąłbym się dalszej jazdy tylko zawrócił do domu puki było jasno. W odsłoniętych partiach nie ma problemu z jazdą, śnieg pojawia się głównie między drzewami i ciężko się po nim poruszać. Przy zjazdach trzeba uważać na zdradliwy lód, poruszałem się bardzo powoli, żeby dojechać do domu w całości.

Skrzyczne jest oficjalnie szczytem dostępnym dla rowerzystów! Jeśli chodzi o przedostanie się ze Skrzycznego na dalsze szlaki, np. w kierunku Baraniej Góry, wydaje mi się, że może być to jeszcze dość problematyczne. Z resztą zweryfikuję to w następny weekend ;)



P.S. Trasa wymalowana własnoręcznie i stanowi jedynie materiał dydaktyczny :]

Hala Boracza

Sobota, 27 marca 2010 | dodano:27.03.2010 | linkuj | komentarze(7)
Kategoria Śląskie
  d a n e  w y j a z d u
35.00 km
10.00 km teren
h
km/h
0.00 vmax
m <
Wczoraj przyjechałem do Radziechów, niestety bez roweru czego żałowałem już w drodze z Krakowa. Jeszcze przed przyjazdem kontaktowałem się z kolegą Maćkiem, ażeby w weekend wybrać się gdzieś w góry na dwóch kółkach, lecz ostatecznie nie zdecydowałem się na podróż z rowerem przy pomocy publicznych środków transportu, na jazdę rowerem jeszcze nie mam kondycji.

W dniu dzisiejszym jednak przeprowadziłem szybką akcję i udało mi się zorganizować Gianta Yukona na potrzeby sobotniej wycieczki.

Wybór padł na Halę Boraczą. Przenetowane fotografie pochodzą z dwóch różnych aparatów, różnica zapewne będzie widoczna, gorsze zdjęcia są robione moim :)

Ruszyliśmy z Maćkiem przed południem, kierując się przez szczyt Matyski do Przybędzy i dalej do Węgierskiej Górki.

Poniższe zdjęcia prezentują widoki z Matyski właśnie. Jest to dość szczególne miejsce, to tutaj znajduje się Golgota Beskidów i niesamowity punkt widokowy na całą Kotlinę Żywiecką. Po drodze na szczyt mijamy stacje drogi krzyżowej, wszystkie można zobaczyć pod linkiem który umieściłem wcześniej, jest to krótki artykuł z wikipedii na temat Golgoty Beskidów.

Kotlina Żywiecka - widok z Matyski © autochton



Ostatnia stacja drogi krzyżowej © autochton


Maciek w trakcie zjazdu z Matyski na tle Beskidu Żywieckiego © autochton

W Węgierskiej Górce Maciek złapał gumę, zatem początek wycieczki był nie do końca szczęśliwy. Po małej przerwie ruszyliśmy do Żabnicy skąd dotarliśmy na Halę Boraczą. Droga na sam szczyt jest utwardzona i niczym to nie przypomina typowej jazdy po górach. Ale i to da się ominąć, gdyż skręciliśmy po drodze nie tam gdzie trzeba, dzięki czemu mieliśmy zafundowaną jazdę po leśnych ścieżkach.

W schronisku na hali polecam drożdżówki z borówkami. Nigdy w życiu nie kupiłem tak dużej i sycącej drożdżówki. Przyjemność taka kosztuje 3 złote :)

Widok z Hali Boraczej © autochton

Trasa powrotna biegła szlakiem niebieskim, ostatecznie zjechaliśmy do Cisca. W kilku momentach z racji zalegającego gdzieniegdzie śniegu i błota trzeba było rowery prowadzić pod górkę, zjazd wszystko wynagrodził. Ślizganie się po lodzie, zakopywanie w śniegu, bryzganie błotem i lawirowanie między kamieniami to wszystko to co autochtoni lubią najbardziej :) Po drodze oczywiście kilka sympatycznych widoków.

W drodze do Milówki - w tle Jezioro Żywieckie i góra Żar © autochton


Resztki zimy © autochton

Z Ciśca już tylko do Węgierskiej Górki i przez Przybędzę polami do Radziechów.
Powrót do Radziechów © autochton

Pierwszą górską wycieczkę w tym roku uznaję za udaną. Śnieg szybko znika dlatego trzeba optymistycznie patrzeć w przyszłość. Za tydzień rekonesans na Skrzycznem, przy pomyślnych wiatrach może uda się zdobyć szczyt :)

Takiego wała!

Czwartek, 25 marca 2010 | dodano:25.03.2010 | linkuj | komentarze(10)
Kategoria Małopolskie
  d a n e  w y j a z d u
30.36 km
10.00 km teren
01:41 h
18.04 km/h
0.00 vmax
m <
Po całym dniu pracy przed komputerem należało nieco odpocząć od tej przeklętej maszyny. Dzisiaj ruszyłem w przeciwnym kierunku do Tyńca. Nad Wisłą, potem przez Łęg (Tak to odmieniać? Pytanie do autochtonów.), kawałek laskiem, znów nad Wisłą do mostu Wandy. Starałem się omijać jak to tylko możliwe drogi, wały przeciwpowodziowe są idealnym substytutem :)
Nadwiślański lasek © autochton

Po przekroczeniu mostu ruszyłem w prawo wałami nadwiślanymi. Jedzie się tą trasą bardzo elegancko gdyż jeszcze nie jest zarośnięta trawą. Po drodze hektary wypalonych łąk, a nawet fragmenty sadów.

Kominy Łęgu © autochton


Pod słońce © autochton

Powoli szczytem wałów dotarłem pozostałości starego fortu. Przynajmniej tak to dla mnie się prezentuje.

Odrobina historii © autochton

Jadąc dalej nie chciałem ładować się na drogę i przeciąłem Nowohucką pod Mostem Nowohuckim. Puki co da się tamtędy przedrzeć, ale jak się zazieleni nie będzie to takie proste.

Most Nowohucki © autochton

Spokojnym tempem dojechałem do progu wodnego Dąbie, przeskoczyłem na drugą stronę i zamiast wracać do domu udałem się jeszcze pod Wawel. Pogoda i atmosfera nie pozwoliła na lenistwo. Powrót przez Kopernika na Grzegórzki.

Widok spod Wawelu © autochton

Na tynieckim froncie bez zmian

Środa, 24 marca 2010 | dodano:24.03.2010 | linkuj | komentarze(8)
Kategoria Małopolskie
  d a n e  w y j a z d u
43.57 km
5.00 km teren
02:16 h
19.22 km/h
0.00 vmax
m <
Powoli, powoli zbieram się w sobie do jazdy i nie jest aż tak źle. Kondycja wymaga niestety trochę pracy, ale w zeszłym roku o tej porze nawet nie kiwnąłem palcem, żeby się poruszać.

Po załatwieniu kilku papierkowych spraw w przygnębiających urzędach, wybrałem się do Tyńca zobaczyć czy coś się tam zmieniło. Nie zmieniło się na szczęście nic, ale trasa jakaś taka dłuższa się wydawała :) Zabrałem aparat i strzelałem zdjęcia temu co akurat się nawinęło, bez rewelacji, ale może jakiś widoczek kogoś natchnie, żeby jednak nie spędzać czasu przed telewizorem.

Klasztor dalej stoi © autochton

Charakterystyczne lokacje mijane po drodze nie zmieniają się tkwią na swoim miejscu.

Ścieżka dalej biegnie © autochton

Wiosna widać idzie, bo w paru miejscach spod asfaltu przebijają się jakaś roślinność.

Klasztor tyniecki dalej stoi © autochton

Jedyna nowość to to, że w okolicy opactwa tynieckiego coś się rozbudowewowywuje... Jakieś komercyjne zapewne "coś" powstanie, dla zaspokajania kapryśnych mieszczan krakowskich oraz turystów, czyli pewnie grill z kiełbaską ;)

Chabazie © autochton

No i trochę natury wszak jej wokół sporo i zaczyna przykuwać uwagę.

Kolejne chabazie © autochton

Żeby nie było tak ekologicznie kolejne dwa zdjęcia prezentują kominy i nieco w tle, zwłaszcza na drugim zdjęciu, moje ulubione chłodnie kominowe.

Kominy Skawiny © autochton

Kominy Dąbia © autochton

Do Krakowa w deszczu

Niedziela, 21 marca 2010 | dodano:21.03.2010 | linkuj | komentarze(2)
Kategoria Małopolskie
  d a n e  w y j a z d u
22.86 km
0.00 km teren
01:08 h
20.17 km/h
0.00 vmax
m <
Wczoraj wybrałem się z wujostwem do ich domostwa w Raciborsku, aby poprzebywać nieco z naturą przez weekend. Jechaliśmy samochodem więc zapakowałem rower do bagażnika, aby móc dziś na nim wrócić do Krakowa. Niestety pogoda w dniu dzisiejszym była nieco mniej łaskawa i w drodze powrotnej dopadł mnie deszcz w Wieliczce. Później już tylko siąpiło więc jechało się dość przyjemnie i rześko. Będąc już w Krakowie około 500 metrów od domu złapałem gumę na Rondzie Grzegórzeckim :) Dane mi zatem było również pospacerować :)

Służbowo

Wtorek, 2 marca 2010 | dodano:02.03.2010 | linkuj | komentarze(1)
Kategoria Po bułki do sklepu
  d a n e  w y j a z d u
11.00 km
0.00 km teren
00:34 h
19.41 km/h
0.00 vmax
m <
Dziś miała miejsce bardzo pragmatyczna przejażdżka. Nie była to wycieczka, bardziej podróż "służbowa". Wybrałem się do znajomego architekta, któremu od czasu do czasu pomagam przy graficznych projektach. Omówiliśmy kilka pomysłów i do domu. Jutro zamierzam skończyć tynieckie menu kawiarniane i zabrać się za projekt plakatu na konkurs fotograficzny. Najeździć się dziś nie najeździłem, ale za to nabiegałem, gdyż w najbliższym czasie rusza remont mieszkania.

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Autochton.bikestats.pl