Informacje

avatar

Autochton
z miasta Kraków
5727.71 km wszystkie kilometry
629.91 km (11.00%) w terenie
14d 07h 01m czas na rowerze
16.14 km/h avg

Szukaj



baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Znajomi


Welcome to Lebanon

Moje rowery


Archiwum

Popołudniowy grill

Niedziela, 26 lipca 2009 | dodano:26.07.2009 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria Śląskie
  d a n e  w y j a z d u
25.02 km
1.00 km teren
01:06 h
22.75 km/h
0.00 vmax
m <
Po przerwie obiadowej wybrałem się znowu na rower. Ponownie zawitałem do Żywca tym razem odwiedzić brata i utuczyć się nieco grilowaną kiełbaską, pstrągiem i wszelkiego rodzaju ciastami. Wróciłem i wciąż mimo ciągłego przekąszania czuję głód... :]

Tour de Żywieckie Lake

Niedziela, 26 lipca 2009 | dodano:26.07.2009 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria Śląskie
  d a n e  w y j a z d u
43.81 km
1.00 km teren
02:00 h
21.91 km/h
0.00 vmax
m <
Nie mogę odzwyczaić się od asfaltu. Zamiast śmigać po okolicznych lasach ja sobie funduję średnio przyjemną jazdę w towarzystwie czterokołowców napędzanych iracką ropą. Jestem trochę usprawiedliwiony ze względu na warunki pogodowe. Wczorajsza burza nieco rozmyła pewnie trasy w lesie, a poza tym około 10 rano zapowiadało się jeszcze na deszcz. Lubię taplanie w błocie, ale jeśli wyjdzie przy okazji, a nie z premedytacją.

Skrzyczne w chmurach © autochton


Po niezbyt długim namyśle ruszyłem zaraz po śniadaniu w kierunku Twardorzeczki. Kawałek drogi na rozgrzewkę polną drogą i pod górkę obudził mnie natychmiast, to działa lepiej niż kawa (która na mnie nie działa). Dalej spokojnie do Lipowej i Pietrzykowic. Po drodze w Lipowej postanowiłem pojechać sobie skrótem, a jak wiadomo człek wtedy błądzi :) Wróciłem na pierwotną trasę po paru zakrętach, zjazdach i podjazdach.

Droga między Radziechowami i Twardorzeczką © autochton


Dalej to już trasa przez Zarzecze, mała wspinaczka i zjazd do Tresnej. Bardzo podobają mi się drogi położone wokół jeziora, wdzięcznie wspinają się raz w górę, a raz w dół. W tych okolicach często można natknąć się na pozostałości z drugiej wojny światowej w postaci mniejszych lub większych bunkrów, które niejednokrotnie sprawiają dziwne wrażenie wpisując się w nową rzeczywistość.

Żywieczczyzna odeprze każdy atak! © autochton


Na chwil kilka usiadłem sobie na zaporze obejrzałem górę Żar, w której drzemie kilka mega watów mocy, jezioro i turystów biegających z jednej strony zapory na drugą fotografując się na tle rozpościerających się widoków.

Jezioro Żywieckie z zapory w Tresnej © autochton


Góra Żar, moc w niej drzemie © autochton


Droga powrotna już drugą stroną jeziora do Żywca. Dwa podjazdy przed samym miastem i potem ile fabryka dała w dół. ostre hamowanie i skręt 180 stopni w prawo przed stacją benzynową. Tu z powrotem nad jezioro i po syczcie wałów do centrum miasta. potem to już właściwie jedna prosta jak od linijki do Radziechów. Przyjemna to wycieczka była, ale uważać na rejestracje zaczynające się na SK proszę. Jest to moja obserwacja poparta wieloma zdarzeniami, kierowcy tak oznakowani często mijają rowerzystów na milimetry :] Nie wiem skąd to się bierze, ale pocieszam górale też lepsi nie są :]

Żywieckie Lake, w tle Skrzyczne i inne wierzchołki :) © autochton



Kraków - Radziechowy w towarzystwie

Piątek, 24 lipca 2009 | dodano:25.07.2009 | linkuj | komentarze(1)
Kategoria Śląskie, Małopolskie
  d a n e  w y j a z d u
119.71 km
0.00 km teren
05:34 h
21.50 km/h
52.00 vmax
m <
Kolejna wyprawa rowerowa w rodzinne strony. Trasa Kraków - Radziechowy coraz mniej obca, a coraz bardziej ludzka się staje. Tym razem w towarzystwie kolegi Jarosława, który zdążał do Żywca. Bezpośrednio przed wyjazdem zaliczyłem jeszcze kilka kilo w samym Krakowie załatwiając drobne sprawy, stąd też podany dystans bliski jest 120 km. Dystans z Krakowa do Radziechów to nieco ponad 100 km.

Wyruszyliśmy spod hali targowej o godzinie 17.40, tak aby uniknąć słońca i by ruch na drodze stawał się coraz mniejszy. Z Karkowa w pierwszej kolejności ruszyliśmy przez Skawinę.

Skawina © autochton
(Wrzucam tylko jedno zdjęcie gdyż zapomniałem włożyć kartę pamięci do aparatu. Jarek robił zdjęcia, ale znajdują się w jego telefonie :)

Po drodze zaliczyliśmy kilka przystanków, na odpoczynek i małe zwiedzanie. Tempo jak na nasze możliwości mieliśmy całkiem niezłe. Około godziny 20.30 dotarliśmy do Suchej Beskidzkiej, gdzie poplątaliśmy się nieco wokół kościoła i zrobiliśmy kilka upamiętniających tą wizytę zdjęć. Pozostawiając Suchą Beskidzką za plecami nie udaliśmy się tradycyjną trasą do Żywca, którą wybiera większość kierowców, biegnącą przez Las, Kocoń i dalej Ślemień. Odbiliśmy w pewnym momencie w lewo w kierunku Koszarawy. Pozwoliło to nam uniknąć dużego ruchu i co ważne dla naszej kondycji, dwóch kłopotliwych podjazdów tuż przed Żywcem, które to podczas mojej ostatniej wycieczki z Krakowa okazały się gwoździami do trumny. Inna sprawa to kwestia bezpieczeństwa, zapadł zmrok i lepiej w takim momencie przemieszczać się przez małe wioski, niż głównymi drogami. Przejechaliśmy przez Lachowice, Kurów, Pewelkę do Huciska. Do tego momentu trzeba było nieco się wspinać, jednakże podjazd nie był, aż tak wyczerpujący. Jadąc w nocy raźniej poruszać się w towarzystwie, zwłaszcza przejeżdżając przez środek ciemnego lasu :) Po wdrapaniu się do Huciska czeka nagroda w postaci stromych zjazdów. Od tego momentu do Żywca poruszamy się praktycznie cały czas z górki. W Żywcu byliśmy około 22.40 czyli 30 minut przed planem. Prognozy zapowiadały na 23.00 deszcz dlatego bałem się, że zanim dotrę do domu dopadnie mnie ulewa. Po krótkiej chwili w Żywcu i krótkiej pogadance pożegnalnej udałem się do Radziechów, wystarczyło nieco energii na małe dociśnięcie pedałów, a mogłem sobie podarować bo ten mały odcinek dał mi w kość bardziej niż cały dystans do Żywca :) Ostatecznie pod prysznicem wylądowałem o 23.30.

Powoli przyzwyczajam organizm do dłuższych dystansów, zatem kondycyjnie nie jest źle, zauważam jednak, że lepiej jeździ się w towarzystwie niż samemu, zawsze czas szybciej leci i droga się nie dłuży w nieskończoność.

Najmniej przyjazne dla rowerzystów na tej trasie to odcinki Kraków - Skawina, Krzywaczka - Biertowice oraz okolice Suchej Beskidziej, gdzie ruch samochodowy ponownie narasta. Brak dobrych poboczy, koleiny i garby na skraju dróg nie ułatwiają życia i zwiększają niebezpieczeństwo, zwłaszcza na odcinkach gdzie kierowcy nie oszczędzają silników. Trasa w dużej mierze raczej dla masochistów lubiących spaliny i oddech szybkich i wściekłych na plecach, aczkolwiek niepozbawiona i przyjemnych momentów.


Energetycznie

Środa, 22 lipca 2009 | dodano:22.07.2009 | linkuj | komentarze(3)
Kategoria Małopolskie
  d a n e  w y j a z d u
32.56 km
16.00 km teren
01:34 h
20.78 km/h
0.00 vmax
m <
Zwiedzania okolic Krakowa ciąg dalszy. Tym razem na wschód!

W jeżdżeniu miałem krótką przerwę spowodowaną wypadem na kajaki do Bornego Sulinowa i w okolicę tejże miejscowości. Kompanija dopisała, pogoda w większości również, a najważniejsze lokacje, które nawiedziliśmy urzekły nas ludzi z południa. Do Krakowa zawitałem na kilka dni więc w wolnych chwilach warto się poruszać.

Postanowiłem troszkę pobłądzić po okolicy zatem wyruszyłem nad Wisłą w kierunku elektrociepłowni.

W drodze pod elektrociepłownię © autochton


Jadąc ścieżką wzdłuż Wisły można było się poczuć jak na wsi w czasie sianokosów. Panowie/Panie z zieleni miejskiej nie próżnowali i teraz suszą siano. Dotarłem do mojej ulubionej budowli w okolicy, czyli chłodni kominowych, które prezentowały się wyjątkowo korzystnie w promieniach słonecznych.

Tu powstają chmury. Są i żółte schody do nieba. © autochton


Troszkę pedałowania po gorącym asfalcie i po przekroczeniu Wisły na moście Wandy poruszałem się granią wałów. Nieco zarośnięte, ale przyzwoicie i w miarę przyjemnie się nimi podróżowało. Sytuacja nieco się poprawia kiedy trafimy na odcinek, na którym pasą się krowy, tu trawa zdecydowanie jest niższa :)

Kosiarki na biopaliwo © autochton


Elektrownia wodna © autochton


Dalej zrezygnowałem z poruszania się wałami i poturlałem się polną drogą. Łąki przeważnie leżą odłogiem, zatem drogi zarośnięte są wszelkiego rodzaju zielenią. Owocuje to oczywiście kawałkami zieleniny na łańcuchu i w zębatkach. Zygzakiem, trochę błądząc dotarłem do elektrowni wodnej. Następnie zawróciłem i trasa powrotna prowadziła już głównie asfaltem.


Radziechowy - Bielsko-Biała

Wtorek, 14 lipca 2009 | dodano:14.07.2009 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria Śląskie
  d a n e  w y j a z d u
60.00 km
0.00 km teren
02:30 h
24.00 km/h
0.00 vmax
m <
Szybki wypad do Bielska-Białej na zakupy. Jutro wyjazd na kajaki w okolicę Piły, musiałem zaopatrzyć się wreszcie w nowy plecak. Plecak zakupiony, odwiedziłem przy okazji kolegę z Komorowic, który wspierał mnie w podejmowaniu decyzji zakupowych. Był pretekst by ruszyć na rowerze gdzieś dalej niż sąsiednia wioska. Z tej strony dziękuję kuzynowi Gruzinowi za udostępnienie rowerka! :)

Trasa biegła z Radziechów przez Twardorzeczkę, Lipową, Godziszkę, Buczkowice, Wilkowice i kończyła się w Bielsku-Białej, a raczej w Komorowicach będących właściwie częścią całego miasta. Trasa ta nie jest oblegana w nadmiarze przez samochody, dopiero od Buczkowic zaczyna się nieco wzmożony ruch.

Pierwszy raz jechałem dziś rowerem do Bielska i żałuje, że nie robiłem tego co dziennie w czasach kiedy pobierałem tam nauki na studiach licencjackich. Zaoszczędziłbym dużo czasu i pieniędzy. Do centrum Bielska jechałem około 55 minut. Uczelnia znajduje się na obrzeżach miasta więc jeszcze bliżej. Tymczasem mój dojazd środkami publicznego transportu trwał niejednokrotnie 3 godziny... Wszystko przez brak synchronizacji autobusów z pociągami oraz przez kroki na ulicach.. Człowiek głupi był ech...

Dolina Zimnika

Niedziela, 12 lipca 2009 | dodano:12.07.2009 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria Śląskie
  d a n e  w y j a z d u
15.00 km
0.00 km teren
00:45 h
20.00 km/h
0.00 vmax
m <
Przyjechałem na kilka dni w rodzinne strony, niestety nie byłem w stanie zabrać ze sobą roweru. Myślałem, że nici z jeżdżenia, ale udało mi się jakimś cudem uruchomić stary rower brata. Uszkodzone stery, hamulce działają na słowo honoru, ale co tam! :) Przyjemna wieczorna wycieczka, sympatyczne jak zwykle widoki i tylko dwie muchy pod powieką.

Matyska przed zachodem © autochton


Wyruszyłem z Radziechów do Twardorzeczki, przejechałem przez Ostre i następnie kawałek Doliną Zimnika.


Tyniec raz setny

Czwartek, 9 lipca 2009 | dodano:09.07.2009 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria Małopolskie
  d a n e  w y j a z d u
34.00 km
0.00 km teren
01:23 h
24.58 km/h
0.00 vmax
m <
Nudno i monotonnie kolejny raz do Tyńca. Wena twórcza się wyczerpała zatem pojechałem do Tyńca. Moja teoria się sprawdza, za każdym razem gdy troszkę postraszy deszczem liczba zwolenników pieszych, rowerowych czy rolkowych wycieczek na tej trasie maleje drastycznie. Wtedy można spokojnie sobie pojechać, nie wpadając jeden na drugiego. Oczywiście zawsze można pojechać dołem, biegnie tam fajna polna droga na prawie całej długości ścieżki. Nic to, przynajmniej zaliczyłem jazdę na dzień dzisiejszy.

Ku rzece

Środa, 8 lipca 2009 | dodano:08.07.2009 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria Małopolskie
  d a n e  w y j a z d u
22.54 km
1.00 km teren
01:07 h
20.19 km/h
0.00 vmax
m <
Lenistwo ogarnęło mnie dziś z całej mocy, ledwo zmusiłem się do tego, aby zasiąść na rower. Po paru metrach miałem ochotę zawrócić. Marudziłem cały czas pod nosem, ale mimo wszystko udało się choć trochę przejechać. Ścieżką rowerową nad Wisłą do pętli na Salwatorze, a następnie Św. Bronisławy i Aleją Jerzego Waszyngtona. Kawałek przez las, lądowanie na asfalcie i znów nad Wisłę tylko już drugą stroną. Tu nastąpił powrót na Grzegórzki. To byłoby na tyle dzisiaj. Zabrakło motywacji i chęci.

Kryspinowskie błądzenie

Wtorek, 7 lipca 2009 | dodano:07.07.2009 | linkuj | komentarze(1)
Kategoria Małopolskie
  d a n e  w y j a z d u
55.00 km
3.00 km teren
02:23 h
23.08 km/h
0.00 vmax
m <
Troszkę się zastanawiałem co by dziś począć. Myślałem o Ojcowie, ale byłem tam dwa dni temu, myślałem o Ojcowie inna trasą, ale co za dużo to nie zdrowo. No i zdecydowałem się na Tyniec.. Znowu.. Spokojnie sobie jednak wykalkulowałem, żeby nudno nie było inną drogę powrotną. Podjadę pod klasztor, zawrócę, potem kładką koło autostrady i na Kryspinów.

Na Kryspinów © autochton


Cudnie! Pojechałem. Mój staż w Krakowie to dopiero dwa lata, mogę więc nie znać topografii terenu, choć wydaje mi się, że znawcy większego nie ma :) No i nauczyłem się pokory. Chciałem po najmniejszej linii oporu wjechać triumfalnie do Kryspinowa, a następnie ulicą Królowej Jadwigi powrócić do Krakowa. W tym celu należało się wrócić nieco i wspiąć trochę pod górkę. Ale gdzie tam! Pojechałem na Piekary skręciłem w pierwszą lub drugą w prawo i myślę sobie: "U nas to gdzie się od głównej drogi skręciło to była długa prosta w pole albo do lasu. Będzie jazda w terenie! Przez pola i będe w Kryspinowie" No i była jazda. Wpakowałem się w jakąś zarośniętą łąkę i w moczary. Wygrzebałem się w końcu i wróciłem do punktu wyjścia czyli pod kładkę koło autostrady. Pojechałem więc grzecznie asfaltem wspiąłem się kawałek ul. Księcia Józefa no i dotarłem do Kryspinowa. Byłem tam raz w życiu parę dni wcześniej, zatem okolica w sumie do niczego nie podobna, dlatego też nie skręciłem w odpowiednim momencie i wylądowałem w Liszkach. Drapie się w głowę gdzie ja jestem, pierwsze słyszę. Ale dobry surviwalowiec jest gotowy na wszystko. Pomyślałem, że nie będę zawracać nie po to tyle pedałowałem jakaś inna droga się znajdzie. Rzuciłem okiem na poglądową mapkę wystawioną przed kościołem no i pojechałem w jakimś kierunku, który wydawał się słuszny.

Okolice Liszek © autochton


Tym oto sposobem dotarłem do leżącego tuż obok Cholerzyna, następnie odwiedziłem Budzyń i zawitałem ponownie do Kryspinowa. Później sprawa był już prosta gdyż rozpoznawałem okolicę, Kraków przywitał kilka chwil później.

Z pozoru nudnej wycieczki zrobiła się dość ciekawa, nauczyłem się pokory, ale i dzięki swej ułomności odwiedziłem kilka miejsc, których pewnie w życiu bym nie nawiedził. Za to też lubię rower, że pozwala mi poznawać Kraków i jego okolicę. Mam znajomych, którzy przybyli tu wcześniej ode mnie o kilka lat, mimo tego wiedzą najwyżej jak wygląda centrum, orientują się na Kazimierzu, Podgórze to już za daleko. Ba! Znam i takich, którzy nawet na Wawelu nie byli ;) Gdy mówię im o miejscach dla mnie oczywistych ci wybałuszają gały i mówią, że pierwsze słyszą. Szkoda trochę, tracą sporo.

Grodzisko po 20 latach

Niedziela, 5 lipca 2009 | dodano:05.07.2009 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria Małopolskie
  d a n e  w y j a z d u
60.85 km
2.00 km teren
02:50 h
21.48 km/h
0.00 vmax
m <
Spontanicznie wybrałem się do Ojcowa. Nie byłem tam parę ładnych lat, wycieczkę planowałem od dłuższego czasu, wreszcie postanowiłem przejść od słów do czynów. Przy okazji udało mi się trafić do miejsca, które odwiedziłem w dzieciństwie i zapadło głęboko w mojej pamięci.

Tuż za Krakowem, prawdopodobnie ślady po ostatnich ulewach.
Pamiątka po ulewach? © autochton


Po stromym zjeździe przez Wielką Wieś rozpoczyna się podróż Doliną Prądnika.
Dolina Prądnika © autochton


Wszędobylskie dorożki, tym razem pod Bramą Krakowską.
Turystycznie © autochton


Wybierając się do Ojcowa cały czas myślałem o miejscu, które przeszło 20 lat temu odwiedziłem wraz ze swoją siostrą, ciocią i wujkiem (być może ktoś jeszcze z nami był). Jest to jedno z tych miejsc, które robią na dziecku tak duże wrażenie, że to pamięta je przez lata. Wypytywałem niejednokrotnie o nie, opisując wszystko dość szczegółowo, ale nikt nie mógł sobie przypomnieć tego miejsca. Pamiętam dokładnie, że moja siostra, która wtedy studiowała na Akademii Pedagogicznej robiła szkice obelisku, który znajduje się na zdjęciu poniżej. Ja małe pachole również miałem kartkę i ołówek w ręku, niestety rysunek nigdzie się nie zachował. Na miejsce to trafiłem zupełnie przypadkiem, informuje o nim niepozorna tabliczka, na której wspomina się o rzeczonym obelisku. Na pewno dawno znalazłbym informacje na temat tego miejsca gdzieś w sieci, ale nigdy tak na prawdę nie szukałem. W każdym razie uradowałem się, że nie był to wymysł mojej dziecięcej wyobraźni, ruszyłem z miejsca pod górkę przez lasek. Po kilku chwilach dotarłem do kościoła Wniebowzięcia NMP w Grodzisku, za którym znajduje się obelisk. Został wzniesiony w 1687 na pamiątkę zwycięstwa Jana III Sobieskiego pod Wiedniem.
Obelisk © autochton


"Onus meum leve" - "Ciężar mój jest lekki"
Onus meum leve © autochton


Tuż obok znajduje się pustelnia błogosławionej Salomei, do której można zajrzeć przez małą szybkę mieszczącą się w drzwiach.
Pustelnia bł. Salomei © autochton


Po odwiedzeniu i zarazem odczarowaniu miejsca, które tak mocno zapisało się w mojej głowie ruszyłem w drogę powrotną do Krakowa.

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Autochton.bikestats.pl