Informacje

avatar

Autochton
z miasta Kraków
5727.71 km wszystkie kilometry
629.91 km (11.00%) w terenie
14d 07h 01m czas na rowerze
16.14 km/h avg

Szukaj



baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Znajomi


Welcome to Lebanon

Moje rowery


Archiwum

Eksperyment Romanka

Czwartek, 3 czerwca 2010 | dodano:04.06.2010 | linkuj | komentarze(6)
Kategoria Śląskie
  d a n e  w y j a z d u
50.00 km
22.00 km teren
04:50 h
10.34 km/h
50.00 vmax
1357 m <
Po przyjeździe z bratem z Krakowa, wypatrywaliśmy dobrej pogody na bliższą lub dalszą trasę w górach, jednakże chmury nie okazywały łaski o czym z resztą wiedzą doskonale mieszkańcy nie tylko południa Polski. W święto Bożego Ciała jak co roku wyszło słońce, podjęliśmy zatem decyzję o wyjeździe w nie odległe rejony. Do naszego tandemu miał jeszcze dołączyć Maciej syn Kazimierza i dotarł, ale do Bielska w drodze z Gliwic, skąd to zaplanował trasę górami do Radziechów.

Nie chcieliśmy się porywać na niewiadomo jaką podróż, ale jak to czasem bywa intencje mają się nijak do rzeczywistości. Za początkowy cel obraliśmy dotarcie do szlaku rowerowego z Cięciny, takowy był na mapie, ale na miejscu nie mogliśmy go zlokalizować dlatego ruszyliśmy tak jak nam się wydawało, że powinien biec. Co dalej mieliśmy zadecydować na miejscu, ale wstępnym planem była Romanka.



Z góry odradzam podążanie w nasze ślady rowerzystom lubiącym jazdę na rowerze, a nie noszenie go na plecach ;) Mimo względnie ładnej pogody drogami z okolicznych górek spływała woda, dlatego przez większość trasy pchaliśmy rowery w bagnie. Trasa ładna, ale bardziej na zjazd niż na podjazd zwłaszcza w tak bagiennych warunkach. W pewnym momencie dopiero dotarliśmy do szlaku rowerowego, ale odcinek ten również bardziej nadawał się na zjazd, dla upartego jednak nic trudnego. Zapewne od innej strony trasa byłaby bardziej zjadliwa, ale wyznając zasadę, że nikt inny szlaku pod względem rowerów za nas nie sprawdzi, ruszyliśmy ochoczo.
Pogoda na początku wycieczki wyborna, widoki w Cięcinie również ładne.

Widoki nad Cięciną © autochton

Po wpakowaniu się w jakieś zarośla i podążaniu w korycie rwącego strumyka, dotarliśmy w końcu do szlaku rowerowego, a następnie wdrapaliśmy się na Halę Magóra, gdzie trasa była już bardziej przyjazna, mimo że podlana chwilami słodko.

Gdzieś w okolicy Hali Magóra © autochton

Podążając dalej raz szlakiem rowerowym, raz szlakiem pieszym, albo i „którędyż się dało” dotarliśmy na Płone, tam mały postój i przyglądanie się mapie Beskidu Żywieckiego.

Będzie mycie... © autochton


Weryfikacja trasy © autochton


Romanka w chmurach © autochton


Tuż przed podejściem na Romankę taki oto obrazek…

Dziadostwo pod Romanką © autochton

Górskie drogi w porach deszczowych nie rozpieszczają, każda z nich to właściwie potok w którym trzeba brodzić pod górkę.

Początek podejścia na ROmankę © autochton

Mieliśmy spory problem zlokalizować szlak niebieski, okazało się, że leży przykryty powalonymi drzewami, już mieliśmy zawracać, ale zmotywował nas napotkany turysta, z którym to wspólnie wdrapaliśmy się na Romankę.

Niebieski szlak - gdzieś tu jest © autochton


Kluczenie to tu to tam © autochton


Potoczek na szlaku © autochton

Trzeba jednak przyznać, że miejsca mijane po drodze były bardzo estetyczne. Wszystko się zieleni i rozkwita, chyba najbardziej lubię tą porę roku właśnie ze względu na widoki i odradzającą się przyrodę. Podczas targania rowerów pod górkę było dużo chwil na refleksje :)

Polanka po drodze na Romankę © autochton

Jako, że szczyty gór spowite były chmurami, nieuchronnie wkraczaliśmy w tą białą masę.

Powoli wkraczamy w chmurę © autochton


Rezerwat Romanka © autochton


Przed szczytem Romanki © autochton

Po dotarciu na szczyt posililiśmy się i pogawędzili chwilkę z napotkanym turystom. Następnie pojechaliśmy bardzo przyjemną trasą na Rysiankę. W schronisku zaopatrzyliśmy się w napoje i ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. W tym samym momencie zaczęło padać, skierowaliśmy się na czerwony szlak do Węgierskiej Górki.

Tu się zaczęła prawdziwa przygoda zjazdowa. Potoki kamienie i błoto zdecydowanie podwyższyły poprzeczkę do tego stopnia, że poleciałem przez kierownicę, skończyło się tylko na otarciu naskórka ręki. Pozbierałem się, krótki odcinek sprowadziłem rower i jazda dalej. Kilka miejsc nie pozwalało na jazdę głównie ze względu na spory poziom wody. Z racji skupienia się nad tym co pod kołami zjechaliśmy ze szlaku i trafili na drogę służącą do transportu drewna. Po szybkim rzuceniu okiem na GPS okazało się, że droga zbiega się ze szlakiem więc pojechaliśmy dalej, na końcu drogi napotkaliśmy jedynie sporą skarpę biegnącą w dół. Szlak owszem przebiegał gdzieś w okolicy, ale postanowiliśmy zawrócić i zjechać do Żabnicy.

Droga do Żabnicy, przerwa na walkę ze skurczem © autochton

Zjazd był szybki, mokry i błotnisty, od czasu do czasu przecinały go górskie potoki, można było też napotkać mniejsze lub większe wyrwy w drodze i osuwiska. W Żabnicy nie było już na nas suchej nitki, stąd droga do domu to już tylko spokojny asfalt.

Wycieczka choć miała być spokojna i niewymagająca okazała się pełna niespodzianek oczekując od nas sporej dozy samozaparcia. Nie zamieniłbym jej jednak na żadną inną! W mojej ocenie zasługuje na miano ekstremalnej :) Wiem jednak, że wybierając się kolejnym razem w tę okolicę, trzeba będzie obrać trasę bardziej przyjazną dla roweru w dziedzinie podjazdów.


komentarze
Kajman
| 20:30 poniedziałek, 7 czerwca 2010 | linkuj Ale trasę wybraliście, samo błotko w najczystrzej postaci:(
Widzę, że nie tylko ja trenowałem loty nisko koszące:(
shem
| 13:17 niedziela, 6 czerwca 2010 | linkuj Po dużych opadach deszczu warunku do jazdy w górach, jak widzę z relacji, są nie najlepsze, ale czego się nie robi dla pięknych widoków :-)
feels3
| 06:55 sobota, 5 czerwca 2010 | linkuj Wycieczka kozacka, ale pod warunkiem że jedzie się ekipą :)
Mi samemu nie chce się pchać w takie błoto. Póki co rozgrzewam asfalty :)
niradhara
| 17:50 piątek, 4 czerwca 2010 | linkuj Jeszcze parę dni deszczu i zaczną nam wyrastać błony pławne miedzy palcami :(
kazik | 13:38 piątek, 4 czerwca 2010 | linkuj Romanka, owszem... ale jeśli na rower to jak dla mnie podjazd tylko od strony Rysianki. Szkoda że zgubiliście szlak czerwony bo w dalszej części to naprawdę kawał dobrego zjazdu!
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa zejez
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Autochton.bikestats.pl